Rozdział 10
W ośrodkowej restauracji w porze śniadaniowej panował poranny zgiełk. Turyści tłoczyli się przy wypełnionych bemarach, z których po podniesieniu pokrywy unosiły się kłęby pary i apetyczne zapachy. Na różnej wielkości półmiskach pyszniły się wędliny, różnego rodzaju sery i warzywa. Głodni wczasowicze mogli wybierać w kilku rodzajach sałatek, omletach i naleśnikach. Kelnerzy krążyli po sali zbierając zostawione po jedzeniu naczynia i pilnując aby w wielkich termosach zawsze była gorąca woda.
Magda z Maćkiem siedzieli przy jednym, z wystawionych na zewnątrz stołów, cieszyli się słoneczną pogodą i planowali co będą robić podczas najbliższego tygodnia nad morzem. W pewnej chwili do ich stolika podszedł młody mężczyzna w czerwonych spodenkach i żółtej koszulce ratownika WOPR.
- Dzień dobry – powiedział grzecznie – pani Magdo, panie Maćku – wyciągnął rękę w kierunku Zarzyckich.
- Marcin! Dzień dobry, co ty tu robisz? – Magda szczerze ucieszyła się na widok syna sąsiadów – usiądziesz z nami?
- Chętnie – Marcin postawił swój talerz na stoliku i dostawił sobie krzesło - mam przerwę na uczelni, a tu jestem ratownikiem – odwrócił się i wskazał na grupkę ubranych tak, jak on młodych ludzi.
- Wspaniale. To się chwali – odezwał się milczący dotąd Maciek – długo tu będziesz?
- Jeszcze dwa tygodnie. Potem planuję trochę odpocząć – zaśmiał się chłopak, ale nagle spoważniał i spojrzał na Magdę – rodzice mówili, że pani chorowała – zawiesił głos – mam nadzieję, że jest już wszystko w porządku.
- Tak, dziękuję – odparła Magda – wszystko jest na dobrej drodze.
- To dobrze. Cieszę się – odparł chłopak, w jego głosie słychać było prawdziwą życzliwość – a państwo sami przyjechali?
Zarzyccy wymienili szybkie, porozumiewawcze spojrzenia.
- Na pewno wiesz, że Kacper z Olą pojechali do Zurychu, do Piotrka, przyjadą w przyszłym tygodniu kiedy nas już nie będzie. Jesteśmy z Michałem i Klarą – dowcipna natura Maćka dała o sobie znać i doktor celowo imię córki wymienił na końcu chcąc zaobserwować wyraz twarzy siedzącego naprzeciwko niego chłopaka.
- O, właśnie idą! – Magda pomachała ręką do nadchodzących dzieci.
Marcin odwrócił się i zamilkł na widok nadchodzącej dziewczyny. Klara zawsze mu się podobała. Była trochę młodsza, to fakt. Teraz to już nie miało takiego znaczenia, on za chwilę kończył studia, ona była na ich półmetku. Pamiętał kiedy uczyli się wspólnie chemii albo fizyki. Wtedy nie chciał się przyznać do swoich uczuć, zwłaszcza, że ze strony Klary odczuwał tylko sympatię. Lubili się przekomarzać, żartować, nawet wspólnie wyprowadzać psa Marcina, ale nie mógł z jej strony liczyć na nic więcej. Z racji jej wieku nie mógł zaprosić jej na studniówkę, a bardzo tego chciał. Rozważał nawet czy nie zostać w domu, ale namawiany przez kumpli i rodziców poszedł w końcu z koleżanką z równoległej klasy. Kiedy Klara kończyła liceum też nie zaprosiła go na swój pierwszy, dorosły, bal. Studniówka Klary wypadała w czasie, kiedy Marcin zdawał na krakowskiej Akademii Medycznej, egzaminy w zimowej sesji. Mieli ze sobą kontakt. Sporadyczny, to fakt, ale wymieniali ze sobą esemesy dzieląc się zasłyszanymi żartami czy anegdotami. Chłopak czuł, że pasowaliby z Klarą do siebie. Zobaczył jak nadchodzi wolnym, ale sprężystym, krokiem ubrana w krótkie jeansy i bawełnianą koszulkę, włosy miała wysoko upięte. Dech mu na chwilę zaparło. Reakcja Marcina nie uszła uwadze państwa Zarzyckich, którzy schowani za ciemnymi okularami popatrywali raz po raz to na swoją córkę, to na syna sąsiadów. Niewątpliwie między tym dwojgiem coś zaczynało iskrzyć.
- Cześć Marcin – w głosie Klary słychać było zaskoczenie – co tu robisz? – zapytała siadając na ostatnim wolnym krześle
- Pracuję – uśmiechnął się szeroko
Zarzyccy wstali, podziękowali i razem z Michałem odeszli w kierunku wynajętego domku zostawiając Klarę i Marcina samych przy stole. Wiedzieli, że ich obecność mogłaby powodować skrępowanie w niewątpliwie mających się ku sobie młodych ludziach.
Nieobecność Zarzyckich, nawet odejście Michała spowodowało, że między Klarą, a Marcinem zapanowało chwilowe milczenie. Dawno się nie widzieli, a wyjazd ojca i pobyt Magdy w szpitalu spowodowały, że Klara na jakiś czas wypadła z życia towarzyskiego. Kontaktowała się w zasadzie tylko z przyjaciółkami Olą i Weroniką.
- Przyjechałeś tu na całe lato? – zapytała aby przerwać ciszę
- Na miesiąc, zostały jeszcze dwa tygodnie – odparł Marcin nie spuszczając wzroku z dziewczyny – a ty?
- Na razie jestem z tatą, Magdą i Miśkiem, za tydzień oni wracają do Wrocławia, a na ich miejsce przyjeżdża Kacper, Ola i Piotrek. Może Weronika dojedzie jak dostanie wolne w pracy.
- Super. To może będzie okazja, żeby gdzieś razem wyjść? Wieczorem, jak już zejdę z plaży – dodał.
- Byłoby super – dziewczyna posłała mu szeroki uśmiech
- A co robisz dzisiaj wieczorem? – Marcin poszedł za ciosem
- Nie wiem. Chyba nie mamy żadnych planów.
- To może spacer? – oczy chłopaka zaczęły błyszczeć
- Chętnie – Klara poczuła jak jej ciało się rozluźnia
- Przyjdę po ciebie o ósmej, może być?
- Jasne. Domek piętnasty.
- W takim razie do wieczora. Muszę już iść – odchodząc musnął delikatnie dłonią jej ramię, a Klara poczuła jak przeszywa ją przyjemny dreszcz.
Kiedy Klara doszła do wynajmowanego domku Maciek z Michałem szykowali sprzęt wędkarski z zamiarem wypróbowania go nad jeziorem Kopań, nad które się wybierali. Magda unikająca mocnego słońca postanowiła zostać na terenie ośrodka i relaksować się z książką na zacienionym tarasie.
- Nie będzie ci przykro jeśli pójdę na chwilę na plażę? – zapytała dziewczyna, kiedy ojciec i brat odjechali
Magda spojrzała na Klarę znad okularów. Domyśliła się skąd wynika pytanie.
- Oczywiście, że nie – uśmiechnęła się – plaża jest strzeżona. Będziesz bezpieczna
Klara zgromiła Magdę wzrokiem, ale uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. Przypadkowe spotkanie z dawnym sąsiadem obudziło w niej chęć przeżycia wakacyjnej przygody. Nie miałaby nawet nic przeciwko krótkiemu romansowi. Chociaż zdawała sobie sprawę, że chwilowy, przelotny, romans pogrzebałby dalszą znajomość z Marcinem. Sytuację komplikował fakt, że był on najbliższym przyjacielem jej brata. Na głowę założyła czapkę z daszkiem, do plecionej torby schowała plażowy ręcznik i butelkę wody, a stopy włożyła w sandałki zapinane na cienkie paseczki i tanecznym krokiem ruszyła w stronę furtki prowadzącej na wydmy.
Stojąc na wzniesieniu osłoniła dłonią oczy aby lepiej widzieć i zlokalizowała stanowisko ratowników. Uśmiechnęła się, zeszła na dół i brnąc w gorącym piasku poszła w obranym wcześniej kierunku. Rozłożyła ręcznik w nieznacznej odległości od wieży ratowniczej, koszulkę i szorty schowała do torby. Poprawiła czapkę i ciemne okulary, usiadła przodem do wody i zapatrzyła w dal. Klara pozwoliła aby jej myśli płynęły wolno, nie myślała o niczym konkretnym. W pewnym momencie lewym kącikiem oka zarejestrowała jakiś ruch i zobaczyła jak samym brzegiem morza trzymając w dłoni pomarańczową boję ratunkową idzie Marcin w towarzystwie koleżanki, również ratowniczki. Niespodziewanie dla samej siebie Klara poczuła ukłucie zazdrości. Marcin ją zauważył bo uśmiechnął się szeroko. Nie podszedł jednak, ale ruszył przed siebie. Po pół godzinie ratownicy wracali z obchodu. Klara leżała na brzuchu, nadal patrzyła w horyzont. Nagle jakiś cień przysłonił jej słońce.
- Dzień dobry plażowiczko – Marcin przykucnął przy ręczniku Klary. Boję, niczym ratownik ze Słonecznego Patrolu, wbił w piasek i podparł się na niej.
- Dzień dobry panie ratowniku – powiedziała cicho z rozmarzonym uśmiechem
- Plażowiczka wie, że trzeba używać kremu z filtrem? W razie czego służę pomocą, mogę posmarować plecy – mrugnął okiem porozumiewawczo.
- Dziękuję, ale na razie nie trzeba – Klara nieco się zawstydziła
- Nie leż na tym słońcu za długo, żebyś się nie spiekła. Widzimy się wieczorem – wstał z uśmiechem i odszedł w kierunku stanowiska.
Klara odprowadziła chłopaka wzrokiem, czuła jak jej usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Poleżała jeszcze chwilę, po czym zebrała swoje rzeczy i skierowała się w kierunku ośrodka.
Magda akurat wychodziła z domku ze szklanką mrożonej kawy.
- Mogę też poprosić o takie zimne cudo? – zapytała dziewczyna kierując się w stronę łazienki
- Jasne, już ci robię – Magda zawróciła w stronę kuchni
Po chwili ze szklankami wypełnionymi napojem i kostkami lodu usiadły na leżakach ciesząc się ciszą i spokojem popołudnia.
- Magda – zagadnęła Klara – pamiętasz jak długo znałaś tatę zanim się do nas wprowadziłaś?
Magda w zamyśleniu zerknęła na Klarę. Dziewczyna leżała z zamkniętymi oczami, a na jej ustach błąkał się rozmarzony uśmiech.
- Krótko się znaliśmy, kilka miesięcy, chyba nawet nie pół roku.
- Wydaje mi się, że po pół roku to już byliście po zaręczynach – zaśmiała się Klara
Zarzycka zamyśliła się cofając pamięcią kilkanaście lat wstecz.
- Może nie po sześciu miesiącach, ale na pewno przed upływem roku. A dlaczego pytasz?
- Tak się zastanawiałam. Szybko u was poszło – mrugnęła okiem do Magdy
- Wiesz, w pewnym wieku czas chyba odgrywa drugorzędną rolę.
- A nie bałaś się związać z facetem starszym i z dwójką dzieci?
Tym razem Magda przyjrzała się uważniej dziewczynie.
- Bałam się – przyznała w końcu szczerze – ale bardziej bałam się o ciebie i o Kacpra. Bo wiesz gdyby między mną i Maćkiem nie wyszło to byliśmy dorośli jakoś byśmy sobie poradzili. Ale wy wtedy byliście dziećmi i oboje z tatą zdawaliśmy sobie sprawę, że może być wam ciężko wytłumaczyć, dlaczego Magda była i nagle jej nie ma.
- Ale na szczęście nic się nie stało i zostałaś – Klara poderwała się z leżaka i zarzuciła ręce na szyję Magdy – dziękuję. Kocham cię.
Magda była zaskoczona tym niespodziewanym wybuchem uczuć, ale odwzajemniła uścisk.
- Klara? – zapytała nurtujące ją od jakiegoś czasu pytanie – a nie chciałabyś poznać swojej prawdziwej matki?
- A po co? Nawet jej nie pamiętam. Pamiętam tylko ciebie – uśmiechnęła się do Magdy - nie mam potrzeby poznawania kobiety, która mnie urodziła a zaraz potem zostawiła. Może byłoby inaczej gdyby odeszła jak byliśmy starsi – zamyśliła się Klara – gdybyśmy ją pamiętali, a tak? Nie mam potrzeby.
- A nie jesteś ciekawa kto to jest? Dlaczego odeszła? Ja bym chyba była ciekawa.
Teraz to Klara przyjrzała się uważnie Magdzie.
- Nie wydaje mi się. Podoba mi się życie, które mam. Magda, tata wybierając ciebie nie mógł trafić lepiej. Naprawdę. Nie potrzebuję nikogo więcej skoro mam was.
Dodaj komentarz