Rozdział 11
Punktualnie o dwudziestej Marcin Wójciki podszedł do domku numer piętnaście. Nerwowo przestępował z nogi na nogę. Nie wiedział czym się denerwuje. Przecież zarówno rodziców Klary jak i ją samą znał o jakichś dziesięciu lat. Przyjaźnił się z jej bratem bliźniakiem. A mimo to towarzyszyło mu podenerwowanie, jakiego wcześniej nie czuł. Maciek i Magda Zarzyccy siedzieli na tarasie popijając schłodzone wino. Magda zlustrowała chłopaka wzrokiem pełnym aprobaty i uśmiechnęła się zachęcając aby podszedł bliżej. Zawsze go lubiła. Tym razem również ten młody mężczyzna, niewątpliwie zainteresowany pogłębieniem znajomości z Klarą zrobił na niej dobre wrażenie. Sięgające kolan jeansowe spodnie, do tego biała koszulka bez wzorów i rozpięta beżowa bluza. W schludnie ułożonych włosach zatknięte miał przeciwsłoneczne okulary. Budził zaufanie. Tak, jak przyszły lekarz powinien.
- Dobry wieczór – powiedział Marcin siląc się na naturalny uśmiech. Za wszelką cenę nie chciał pokazać, że jest zdenerwowany
- Dobry wieczór – Maciek wyciągnął w jego kierunku rękę – napijesz się z nami? Klara zaraz powinna wyjść – mrugnął okiem do chłopaka.
- Chętnie – Marcin przysiadł na jednym ze stojących na werandzie krzeseł, a po chwili sączył półwytrawne wino
- Myślałeś już o specjalizacji? – doktor widząc niepewność chłopaka chciał go trochę rozluźnić rozmową na temat, który dla nich obu był ciekawy
- Wstępnie myślałem o neurologii, ale mam jeszcze trochę czasu żeby zdecydować.
Maciek nie zdążył odpowiedzieć bo z domku wyszła Klara. Wyglądała bardzo dziewczęco w granatowej sukience do kolan i jasnych adidasach. W pasie przewiązała sweter, a przez ramię przewiesiła niewielką torebkę.
- To my idziemy. Pa! – rzuciła zbiegając ze schodków
Maciek już otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale Magda uszczypnęła go w ramię, aż syknął.
- Daj jej spokój. Jest dorosła. Nie możesz jej pytać o której wróci. Marcin to porządny chłopak, krzywdy jej nie zrobi.
- Skąd wiesz o co chciałem spytać?
- Poznałam po twojej minie – zaśmiała się Magda
- Naprawdę to tak widać? Po prostu martwię się o nią.
- Kochanie, twoja córeczka ma ponad dwadzieścia lat, od dwóch nie mieszka w domu. Da sobie radę – przytuliła się do mężczyzny, a on objął ją swoim ramieniem
- Wiem, ale czasem nie mogę się pogodzić, że czas tak szybko płynie – powiedział ze wzrokiem utkwionym gdzieś przed sobą
- No tak, to niezaprzeczalny fakt. Ale my wciąż jesteśmy młodzi, piękni i …
- … i bardzo zakochani – wszedł jej w słowo Maciek i mocno pocałował w usta
Klara i Marcin szli blisko siebie, nie odzywając się, jakby nagle zawstydzeni swoją obecnością. Od czasu, do czasu zerkali na siebie jeśli byli pewni, że to drugie akurat nie patrzy. Ich uszu dobiegał szum fal i krzyki mew. W ten sposób doszli do schowanych wśród sosen drewnianych schodków prowadzących na plażę. Usiedli na ich szczycie opierając się plecami o metalową poręcz, z której płatami schodziła zielona farba. Patrzyli na prawą stronę podziwiając majestatyczny zachód słońca. Klara była zachwycona nasyconymi pomarańczowo-żółtymi barwami. Marcin był zachwycony siedzącą obok dziewczyną. Siedział wpatrzony w jej posągową twarz Klary.
- Pięknie, prawda? – zapytała rozmarzona
- To prawda – przytaknął wciąż wpatrzony w dziewczynę
- Marcin mogę cię o coś spytać? – zaczęła Klara, w której popołudniowa rozmowa z Magdą zasiała pewne ziarnko niepokoju.
- Jasne.
- Gdybyś wiedział, że pani Ula nie jest twoją prawdziwą mamą to chciałabyś poznać tą, która cię urodziła?
Chłopak spojrzał zaskoczony, ale domyślił się skąd wynika pytanie dziewczyny.
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale myślę, że tak. Chciałbym. A dlaczego pytasz?
- Wiesz, że Magda to nie jest nasza prawdziwa mama, że tata ożenił się z nią jak mieliśmy jakieś dziewięć lat.
- Wiem, ale chyba nie narzekacie? Pani Magda jest super. Choć swego czasu dałaś jej nieźle popalić – zaśmiał się.
- Lekko ze mną nie miała – Klara też się uśmiechnęła – kiedy chorowała bałam się, że ona już ze szpitala nie wyjdzie, wiesz? – Marcin milczał pozwalając dziewczynie wyrzucić z siebie to, co ją dręczyło – wtedy zaczęłam się bać, że zostanę bez matki. Bo Magdy nie będzie, a prawdziwej nie znam – głos zaczął się jej łamać.
- A pytałaś ojca? Co pan Maciek mówił?
- No i tu jest problem bo on nie chce o niej w ogóle rozmawiać. Kiedyś, kiedy byliśmy jeszcze w podstawówce, podsłyszałam jak rozmawiał z Magdą i ona namawiała go żeby z nami porozmawiał, ale wtedy on się zdenerwował i temat ucichł.
- A Kacper? Jak on to widzi?
- On ma totalnie wywalone. Już dawno powiedział, że nie ma ochoty poznawać laski, która go urodziła a potem zostawiła. Dla niego jedyną matką, jaką zna, jest Magda i tego się trzyma.
- Może to nie jest głupie podejście – powiedział w zamyśleniu Marcin
- Mam przeczucie, że Magda i ojciec coś wiedzą, ale nie mówią. Magdzie to się nawet nie dziwię, ale ojcu już trochę tak.
- To może zapytaj ojca wprost. Pan Maciek jest w porządku, wydaje mi się, że przyparty do muru powie ci wszystko.
Klara wyglądała jakby go nie słyszała. Siedziała i patrzyła urzeczona jak czerwono-pomarańczowa półkula chowa się za linią horyzontu. Marcin patrzył na nią walcząc z koktajlem emocji jaki go zalał. Jednocześnie poczuł czułość, radość, roztkliwienie. W tej chwili jego jedynym pragnieniem było przygarnąć dziewczynę do siebie i mocno przytulić. I pocałować. Od jakiegoś czasu nie poznawał sam siebie. po wakacyjnej przerwie miał zacząć czwarty rok medycyny, miał się za rozsądnego faceta, pilnego studenta z naukowym stypendium. Jednak od kilku tygodni, od ostatnich świąt, jego myśli zaprzątała pewna studentka stomatologii wrocławskiej uczelni. Łapał się na tym, że wysyłał esemesy na dzień dobry i dobranoc. Podejrzewał, że być może Klara choć w najmniejszym stopniu odwzajemnia jego uczucia, ale wyczuwał też z jej strony jakiś dystans.
- Idziemy? – zapytał wyciągając rękę aby pomóc dziewczynie wstać
- Dokąd? – chwyciła jego dłoń i wstała
- Możemy się przejść plażą do następnego zejścia, a potem może znajdziemy jakiś klub i pójdziemy potańczyć?
- Chodźmy więc – nie puszczając jego dłoni ruszyła schodkami w dół
Kiedy zeszli na plażę Klara pochyliła się i zdjęła sandałki. Podnosząc się nie zauważyła stojącego blisko Marcina i uderzyła go głową w nos. Chłopak odruchowo chwycił bolącą część ciała, a Klara zamarła przerażona. Podeszła do niego bliżej i odchyliła jego dłonie. Delikatnie dotknęła bolącego miejsca. Przez chwilę, która wydawała się nie kończyć patrzyli sobie w oczy. Marcin wykonał pierwszy krok. Nachylił się i dotknął wargami ust Klary. Przeszył go dreszcz, poczuł że dziewczyna również zadrżała. Nie oderwała jednak swoich ust od jego. Objęła go za szyję przyciągając do siebie, a on przywarł do niej swoim ciałem. Spełniało się właśnie jedno z jego pragnień. Był z Klarą Zarzycką tak blisko, jak jeszcze nigdy. Jej usta miały smak kawy, a włosy pachniały brzoskwiniami. Nie potrafił się od niej oderwać. W końcu obojgu zabrakło tchu i stali przytuleni patrząc sobie w oczy. Klara spuściła wzrok, Marcin nie wypuścił jej dłoni tylko poprowadził na brzeg morza. Szli wolnym krokiem, mocząc stopy w chłodnej wodzie i pozwalając obmywać się falom. Już nic nie mówili jakby chcieli celebrować to, co przed chwilą się wydarzyło
Dodaj komentarz