Rozdział 12
Było po północy, kiedy Marcin odprowadził Klarę pod drzwi domku. Nagle przełamane bariery spowodowały, że trudno było im się rozstać. Stali więc na schodach przytulając i całując. W końcu dziewczyna ze śmiechem oderwała się od chłopaka mówiąc, że musi być wypoczęty aby należycie strzec bezpieczeństwa plażowiczów. Z lekkim ociąganiem Marcin puścił rękę Klary, zbiegł ze schodów i skierował się do głównego budynku, gdzie był zakwaterowany razem z pozostałymi ratownikami.
Dziewczyna weszła do domku. Wewnątrz panował mrok jeśli nie liczyć niewielkiej listwy zapalonej pod szafkami w kuchennym aneksie. Wiedziała, że o tej porze wszyscy na pewno już śpią dlatego starała się zachowywać jak najciszej. Towarzyszyły jej jednak tak różne emocje, że czuła jak niemal płynie w powietrzu. Panującą dookoła ciszę przerwały czyjeś kroki na drewnianych schodach. To była Magda. Owinęła się długim swetrem i zeszła uśmiechając się szeroko.
- Przepraszam. Nie chciałam cię obudzić – kajała się Klara
- Spokojnie. Masz szczęście, że to tylko ja – kobieta uśmiechnęła się w odpowiedzi – wiesz co by było gdyby Maciek się obudził?
Roześmiały się obie znając doskonale potrzebę Maćka do dbania, w jego mniemaniu, o bezpieczeństwo członków rodziny nawet, jeśli chodziło o dorosłe już dzieci.
- Bardzo ojciec wariował, kiedy poszliśmy?
- Nie dałam mu szansy – Magda mrugnęła okiem do córki – wzięłam go na spacer, potem do jakiejś knajpki i zapomniał o tym, że chwilę wcześniej przejmował się twoją randką. Jak było?
Westchnienie Klary powiedziało jej wszystko.
- Cieszę się. Marcin to fajny chłopak.
- Wiem – Klara westchnęła po raz kolejny i opadła na stojąca w części dziennej wersalkę – tylko bardzo się boję
- Czego się boisz? – Magda podała dziewczynie kubek z parującą herbatą i usiadła obok
- Magda, znamy się tak długo z Marcinem. Nie jesteśmy już dziećmi, wiemy o sobie bardzo dużo, a mimo to boję się, że to się nie uda.
- Z powodu odległości? – dziewczyna przytaknęła – odległość z Wrocławia do Krakowa nie jest aż taka duża. Marcin niedługo kończy studia, tego co mówił planuje powrót do Wrocławia. Te dwa lata szybko miną, dacie radę – uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Klara jak nigdy wcześniej poczuła, że potrzebuje wsparcia i bliskości innej kobiety. Magda była jej najbliższa. Odstawiła kubek na stolik i położyła głowę na kolanach kobiety. Ta uspokajającymi ruchami zaczęła gładzić ją po głowie. Zupełnie jak wtedy, kiedy Klara była w szkole i miała gorszy dzień bo sprawdzian nie poszedł jej tak, jka chciała, bo pokłóciła się z Weroniką, bo Krystian z 3c nie zwrócił na nią uwagi albo po prostu dlatego, że za oknem szalała listopadowa szarówka. W takich chwilach siadały w sypialni z kubkami herbaty albo gorącej czekolady i nie musiały nawet nic mówić. Klara chłonęła spokój płynący od Magdy i po raz kolejny była wdzięczna losowi, że pojawiła się w ich życiu. W takich chwilach żaden z mężczyzn nie miał wstępu do pokoju. Maciek najczęściej brał synów i ewakuował się z nimi do kina, na pizzę, szli na zakupy albo w salonie rozgrywali kolejne mecze w piłkarskiej superlidze.
- Magda, a jak to jest tęsknić? To bardzo boli?
- Tak, tęsknota boli. I to nie jest łatwy do zniesienia ból – Magda zawiesiła wzrok gdzieś przed sobą
- Przeżyłaś to? – Klara zamknęła oczy i poddała się kojącemu dotykowi Magdy
- Raz. I nie chciałabym tego przeżywać ponownie - w głosie kobiety pojawiło się napięcie
- Kiedy tata poleciał do Gwatemali? – zgadła Klara
Za odpowiedź musiało wystarczyć jej głośne przełknięcie śliny połączone z westchnieniem i ruchem ręki świadczącym o ocieranych z oczu łzach.
- To jest silny ból fizyczny, wręcz paraliżujący – powiedziała cicho Magda – zwłaszcza jak ci na kimś bardzo zależy i jak kogoś bardzo kochasz. Ale – dodała już bardziej opanowanym głosem – może nie każdy przeżywa tęsknotę tak samo. Nie pozwól żeby strach cię paraliżował i powstrzymał przed wejściem w związek z Marcinem. Oczywiście jeśli oboje będziecie tego chcieli.
- A ty się bałaś? Kiedykolwiek?
- Gdybym poddała się swoim obawom to zapewne nie siedziałybyśmy teraz w tym miejscu – w głosie kobiety na nowo pobrzmiewał spokój – zakochałaś się i to jest wspaniałe. Wujek Bartek dał mi kiedyś rade.
- Jaką? Złote rady wujka są zawsze w cenie – roześmiały się obie
- Taką żebym przestała wszystko rozkładać na czynniki pierwsze. To było zanim na dobre zaczęliśmy spotykać się z Maćkiem. Byłam z tych co to by chciały, ale się boją.
- Przestałaś?
- Przestałam. I poczułam się lżej choć Maciek tego swoim zachowaniem nie ułatwiał.
- No tak. Tata potrafi być skomplikowany.
Ponownie obie się roześmiały.
- Dziękuję. Potrzebowałam takiej rozmowy – Klara podniosła się do pozycji siedzącej, po chwili wstała, odniosła puste kubki do kuchni i skierowała się do łazienki.
Magda poszła do pokoju, w którym zostawiła śpiącego męża. Położyła się na boku obejmując go w pasie. Poczuła jak jego ręka przykrywa jej dłoń.
- Naprawdę myślisz, że jestem skomplikowany? – zapytał nie otwierając oczu
- Nie wiesz, że to nieładnie podsłuchiwać? – odpowiedziała pytaniem na pytanie
- Mama coś, kiedyś wspominała – Zarzycki odwrócił się i zawisł nad Magdą opierając dłonie nad jej głową – to jak? Jestem czy nie?
- Bywasz – skapitulowała ze śmiechem
- No widzisz? Od razu lepiej – opadł ustami na jej wargi i mocno pocałował. Potem wrócił na swoje miejsce, objął żonę ramieniem i zapadł w sen.
Dodaj komentarz