Rozdział 15
W Darłówku młodzi Zarzyccy z przyjaciółmi spędzali kolejny wakacyjny dzień. Kacper z Olą wcześnie rano wybrali się na wyprawę rowerową. Klara, która lubiła długo spać została w swoim pokoju z książką czekając na wieczór kiedy do ich grupy dołączy Marcin. Weronika ubrała się i zeszła do kuchni aby przygotować sobie ulubioną śniadaniową owsiankę z owocami.
- Dzień dobry. Kawy? – usłyszała pytanie.
Spojrzała w kierunku kuchni i zobaczyła Piotrka nalewającego do kubka czarny płyn. Chłopak ubrany był w dresowe spodnie i koszulkę na ramiączkach. Na szyi miał przewieszony nieśmiertelnik co Weronice od razu skojarzyło się z przystojnymi bohaterami filmu Top Gun.
- Poproszę – odpowiedziała nieco speszona zmuszając się aby nie wpatrywać się w chłopaka.
Wzięła od niego naczynie i upiła łyk gorącego napoju. Poczuła, że znowu zaczyna myśleć trzeźwo. Do miseczki nasypała płatków owsianych i zalała je gorącą wodą, kiedy płatki chłonęły wodę dodała łyżeczkę syropu ryżowego i wkroiła kilka truskawek, dosypała borówek i plasterki banana. Wyszła na taras i usiadła na krześle obok Jankowskiego.
- Masz jakieś plany na dzisiaj? – zagadnął dziewczynę – chyba na razie nie mamy szansy na towarzystwo. Wobec tego co powiesz na małą wycieczkę?
- Czemu nie. A dokąd?
- Jest tu jedno ciekawe miejsce. Zobaczysz – chłopak uśmiechnął się tajemniczo
Dziewczyna dokończyła śniadanie, umyła naczynia i na stole w kuchni zostawiła kartkę, że pojechali z Piotrkiem zwiedzić okolicę. Z pokoju wzięła torebkę, czapkę z daszkiem i przeciwsłoneczne okulary. Zastanawiała się przez moment czy nie powinna zabrać też bluzy w razie gdyby pogoda się zmieniła. Zerknęła jednak przez okno i widząc palące słońce zrezygnowała z tego pomysłu. Kiedy wyszła przed domek Piotrek czekał już przy samochodzie. Dach był złożony, z głośników sączyła się cicho muzyka. Młody mężczyzna, jak na dobrze wychowanego przystało, otworzył Weronice drzwi, a kiedy zajęła swoje miejsce zamknął je za nią. Na oczy nasunął okulary awiatorki i z uśmiechem usiadł na miejscu kierowcy.
- Ruszamy – spojrzał na swoją towarzyszkę i przekręcił kluczyk w stacyjce.
Przez chwilę jechali w milczeniu ciesząc się pogodą i czasem wolnym od obowiązków. Piotrek prowadził pewnie i mimo, że znali się od dwóch dni Weronika czuła się bezpiecznie. Przez chwilę pomyślała o historii, którą opowiadała jej kiedyś Klara o tym jak poznali się Magda i jej ojciec. Historia była podobna. Zarzyccy też się nie znali i ruszyli razem na sylwestrowy wyjazd zorganizowany przez znajomych. Romantyczna natura Weroniki spowodowała, że zaczęła ona zastanawiać się czy w jej i Piotrka przypadku zakończenie będzie podobne. Jechali przed siebie wymieniając niezobowiązujące uwagi na różne tematy aż Jankowski skręcił w leśną drogę. Zaparkował na oznaczonym parkingu, wyłączył silnik i poszedł otworzyć drzwi dziewczynie. Zaczytująca się w romantycznych powieściach Weronika wodziła za chłopakiem coraz bardziej rozmarzonym wzrokiem. Przeszli kilkaset metrów i stanęli przed zabudowaniami stadniny.
- Idziemy? – zapytał Piotr zdejmując okulary
- Jeździłeś kiedyś konno? – odpowiedziała pytaniem na pytanie
- Nie, ale zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda? – uśmiechnął się i ruszył w kierunku drzwi z napisem „Biuro” – Chodź
W niewielkim pomieszczeniu natknęli się na instruktorkę.
- Anka – przedstawiła się młoda kobieta – chcecie wykupić lekcje?
Spojrzeli na siebie.
- Możemy spróbować. Ja nigdy nie jeździłem, a ty Werka?
- Kiedyś, w podstawówce byłam na koloniach konnych. Ale to było przecież dawno – zaśmiała się i wróciła do rozważań nad tym jak miękko brzmi w ustach Piotrka jej imię.
- To na pewno masz większe doświadczenie niż ja. Jestem gotowy zaryzykować.
- Przecież ty odrywasz od ziemi potężne maszyny. Nie wmówisz mi, że boisz się małego konia – niedowierzała Weronika
- No cóż – zasępił się Jankowski – nigdy tak na to nie patrzyłem
- Jesteś pilotem? – zainteresowała się milcząca dotąd Anka i z podziwem spojrzała na stojącego przed nią mężczyznę
- Jeszcze nie jestem, ale uczę się aby nim zostać – odparł chłopak, a Weronika poczuła ukłucie zazdrości za co od razu się zganiła. Nie miała przecież prawa być zazdrosną o chłopaka, którego nawet dobrze nie znała i z którym nic ją nie łączyło.
Z pomocą instruktorki osiodłali konie i trzymając je za uzdy poprowadzili na pobliski padok. Godzina w siodle minęła szybciej niż się spodziewali. Po upływie opłaconego czasu rozsiodłali zwierzęta, pożegnali się z Anką i skierowali się w kierunku samochodu.
- Dokąd teraz? – zagadnęła dziewczyna
- Może drugie śniadanie? Trochę zgłodniałem – powiedział wyjeżdżając z parkingu
Wkrótce znaleźli niewielki, położony na skarpie zajazd. Z tarasu roztaczał się widok na plażę i morze. Zamówili zestawy niewielkich przekąsek, duże kubki parującej kawy i zasiedli na tarasie restauracji. Weronika zapatrzyła się na morze, a Piotr po raz pierwszy od ich wyjazdu z ośrodka w Darłówku włączył telefon. Pobieżnie przejrzał otrzymane wiadomości, po czym wyłączył aparat i odłożył na stolik obok swojego talerza. Popatrzy na siedzącą po drugiej stronie stołu dziewczynę. Weronika podobała mu się, dobrze czuł się w jej towarzystwie. Nie była klasyczną pięknością, nie miała figury modelki. A jednak było w niej coś, co wywoływało uśmiech na jego twarzy za każdym razem kiedy pojawiała się w zasięgu wzroku. Mieli podobne poczucie humoru i w pół słowa łapali swoje myśli. Co dziwniejsze, znali się od dwóch dni. Nie widział jednak dla nich przyszłości. Ona w Polsce, on w Szwajcarii spędzający więcej czasu w powietrzu niż na ziemi. Jankowski postanowił dobrze się bawić przez te kilka dni, które mieli spędzić w swoim towarzystwie, po tym czasie planował pożegnać się, podziękować za wspólny czas i wyjechać. Nie sądził, że dane im będzie szybko się spotkać.
Z rozmyślań wyrwał go głos dziewczyny.
- Przejdziemy się? – zagadnęła
- Chodźmy – z oparcia drewnianej ławy wziął bluzę i przepuszczając Weronikę przed sobą ruszył do wyjścia.
Zeszli na dość pustą jeszcze plażę. Morze było spokojne, niewielkie fale skusiły do zabawy kilku amatorów morskich kąpieli. Ktoś bawił się z psem rzucając zwierzęciu patyk w stronę wody. Mewy zataczały koła nad piaskiem i wodą, na chwilę lądowały na piasku aby po chwili poderwać się do lotu. Weronika i Piotr szli wolno przed siebie.
- Chyba nie miałem okazji zapytać – przerwał ciszę chłopak – czym się zajmujesz? Co studiujesz?
- Pracuję w biurze tłumaczeń, na razie nie robię nic wielkiego, ale cieszę się, że udało mi się zaczepić. A studiuję lingwistykę.
- Jaki język?
- Niderlandzki i francuski – Piotr aż zagwizdał z podziwu kiedy to usłyszał – a ty? Chcesz być pilotem?
- Dokładnie. Jeszcze długa droga przede mną, ale nie widzę się nigdzie indziej.
Weronika odwróciła się i zlustrowała wzrokiem swojego towarzysza.
- Dlaczego przyjechałeś sam? Nie wierzę, że taki facet jak ty nikogo nie ma.
- Taki to znaczy jaki?
- No – zawahała się chwilę myśląc na ile może sobie pozwolić – prezencję masz, nie mów, że nie patrzysz w lustro – zaśmiała się nieco nerwowo – głupio też nie mówisz. Chyba, że jesteś gejem.
Chłopak roześmiał się głośno i szczerze. Dawno już tak się nie śmiał, dawno nie było mu tak swobodnie i dobrze.
- Nie, nie jestem. Po prostu nie chcę się angażować bo wiem, że nie będę mógł poświęcić związkowi tyle czasu ile bym chciał, ile powinienem i na ile potencjalna dziewczyna by liczyła.
- Rozumiem – w głosie Weroniki zabrzmiały napięte nuty. Zadrżała pod wpływem podmuchu wiatru. Nie uszło to uwadze Piotra, który nakrył ramiona dziewczyny swoją bluzą. Miękki, pachnący męskimi perfumami, materiał wywołał kolejną falę gęsiej skórki na jej ciele.
- Wracajmy. Dość długo nas nie ma. Reszta może się martwić – zasugerował
Weronika skinęła głową i przez wąską, położoną wśród wydm, ścieżkę skierowali się w stronę parkingu.
Wracali każde pogrążone we własnych myślach. Kiedy dojechali do Darłówka przyjaciele, poza Marcinem, siedzieli na tarasie i przekomarzali się beztrosko. Klara spojrzała uważnie na Weronikę, ale nie potrafiła nic wyczytać z twarzy przyjaciółki. Wymieniła spojrzenia z siedzącą obok Olą. Kacper nie zauważył nic podejrzanego w tym, że dwójka znajomych wybrała się razem na wycieczkę i zaproponował Piotrkowi grę w kosza. Jankowski poszedł się przebrać i po chwili obaj oddalili się w kierunku boiska. Dziewczyny przebrały się w stroje kąpielowe i zdecydowały iść na plażę. Klara nie chciała tego powiedzieć głośno, ale nie mogła się doczekać kiedy zobaczy swojego chłopaka. Wieczorem usiedli na plaży i przy cichym dźwiękach gitary Marcina pili piwo i cieszyli się swoim towarzystwem doceniając to jak zgraną grupę tworzą.
Dodaj komentarz