Rozdział 8
Kiedy Michał przyszedł na śniadanie zobaczył, że atmosfera między rodzicami jest zupełnie inna niż jeszcze poprzedniego dnia. Plecak z książkami rzucił od niechcenia w salonie za co dostał reprymendę od Magdy. Mama nie lubiła kiedy tak robił. Ostatnio robił to specjalnie, żeby zwrócić jej uwagę. Jednak pochłonięta innymi sprawami zdawała się nie zauważać zachowania syna. Z kursującym między szpitalem, domem, a pracą ojcem też nie miał za bardzo czasu rozmawiać. A Michał lubił rozmowy z Maćkiem. Nieraz słyszał od kolegów, że zazdroszczą mu kontaktu i więzi jaką ma z rodzicami. Wyjazd taty i choroba mamy dużo zmieniły, ale tego dnia wyglądało na to, że sytuacja się unormowała.
Mama, jak wcześniej, siedziała przy kuchennej wyspie z jedną nogą podwiniętą i piła kawę ze swojego ulubionego bolesławieckiego kubka. Znowu zaczęła zwracać uwagę na to, co i z czego pije. Tata, pierwszy raz, od kilku tygodni, stał wyprostowany i wyluzowany, znowu swoją sylwetką budził respekt. Rękawy koszuli miał podwinięte, odkrywając fragmenty wytatuowanej skóry. Z małej filiżanki dopijał ulubione espresso, poczochrał syna po gęstej czuprynie. Michał uchylił się, ale tylko z przekory. Tak naprawdę lubił te gesty czułości ze strony ojca. Maciek mu imponował. Nie tylko tym jak wyglądał, ale tym jak traktował mamę i trójkę ich rodzeństwa. Mimo, że Klara i Kacper byli starsi, wyprowadzili się, studiowali to mieli z Michałem bardzo dobry kontakt. Ze starszym bratem regularnie chodzili grać w koszykówkę, nie rzadko dołączali do nich koledzy jednego lub drugiego. Z Klarą mieli podobne poczucie humoru i bywało, że nie umawiając się zaczynali wkręcać w coś pozostałych członków rodziny. Mamę kochał miłością jaką tylko dziecko może kochać rodzica. Buntował się, to prawda, ale nigdy nie powiedział jej nic przykrego. Widział jak ojciec traktuje mamę, wiedział, że dla Maćka wzajemny szacunek jest bardzo ważny. Michał za wszelką cenę nie chciał go zawieść. Wiarę chłopaka podkopał trochę wyjazd Maćka. Michał widział jak mama się zmieniła, jak przycichła, straciła energię i zapał. Nie chciał tego mówić głośno, ale trochę obwiniał Maćka za chorobę mamy. Widział jak się męczyła, kiedy nie miała obok siebie ukochanego męża.
A teraz, przy śniadaniu, uśmiechała się szeroko do swoich dwóch mężczyzn.
- Mogę być dzisiaj trochę później. Po pracy podjadę na uczelnię, mam do podpisania jakieś papiery – Maciek dopił kawę, do torby schował przygotowaną przez Magdę kanapkę i pojemnik z sałatką – Misiek, nie myśl, że zapomniałem. Pamiętam, że pojutrze masz sprawdzian z chemii. Zrobimy dzisiaj powtórkę – rzucił do syna, pocałował Magdę i wyszedł.
Michał mruknął coś niezrozumiale w odpowiedzi i sięgnął po pojemnik z płatkami. Wciąż lubił zaczynać dzień od miski kukurydzianych płatków z mlekiem. Magda z porozumiewawczym uśmiechem podała mu niewielką paczkę z czekoladowymi kulkami. Michał odpowiedział uśmiechem. Udawali, że dobrze chowają słodki przysmak przez wzrokiem Maćka, a on udawał, że tego nie zauważa.
- Fajnie, że zaczyna być tak normalnie jak wcześniej – rzucił – cieszę się
- Ja też synku – Magda podała Michałowi drugie śniadanie. Pszenną tortillę z warzywami i kurczakiem i butelkę soku pomarańczowego.
Chłopak schował wszystko do plecaka, z wieszaka wziął ulubioną bluzę z kapturem i wyszedł do szkoły. Magda sprzątnęła po śniadaniu, wstawiła zmywarkę. Zajrzała do pokoju Michała. Jak na pokój nastoletniego chłopaka panował tu względny porządek. Na oparciu krzesła powiesiła podniesioną z podłogi bluzę, wyrównała pościel na łóżku i wyszła nie naruszając więcej prywatnej przestrzeni nastolatka. To sprawdziło się w przypadku Kacpra i Klary dlatego kiedy Michał zaczął dorastać traktowała go tak, jak bliźniaków.
Po wieczornej rozmowie z Maćkiem, kiedy kilka najważniejszych spraw sobie wyjaśnili, zapewnili o tym, że ich uczucia do siebie nie zmieniły się pod żadnym względem, poczuła przypływ nowej energii. Zarumieniła się na wspomnienie poprzedniej nocy kiedy stęsknieni i spragnieni nie potrafili się od siebie oderwać. Poczuła ulgę, że wciąż stanowi dla męża obiekt pożądania i wciąż potrafią cieszyć się swoją nawzajem bliskością. Korzystając z tego, że przebywała na zwolnieniu na nowo wróciła do swojej pasji czyli gotowania. Pokroiła drobno warzywa, doprawiła mięso drobiowe i wstawiła gulasz. Potrawa musiała się dość długo dusić aby smaki przeszły sobą nawzajem, a kawałki składników podczas jedzenia rozpływały się w ustach. W drugim garnku wstawiła kilka buraków, które planowała zetrzeć na tarce i podać z cebulą i jabłkiem. Na samym końcu miała ugotować kaszę pęczak – wszyscy domownicy przepadali za tym rodzajem kaszy i często go wykorzystywała w kuchni.
Wykorzystując słoneczny dzień usiadła na tarasie z książką. Powieść tak ją pochłonęła, że nie zauważyła ani upływającego czasu, ani zgrzytu klucza w drzwiach zwiastującego powrót Maćka do domu.
Mężczyzna wszedł na taras i usiadł obok żony. On też poczuł, że napięcie ostatnich, trudnych, tygodni zaczęło odpuszczać. Rozluźniony przyglądał się zaczytanej kobiecie. Nachylił się do niej i ustami zaczął muskać jej szyję. Wiedział, że ta pieszczota zawsze na nią działa. Rzeczywiście, po chwili Magda odłożyła książkę bo nie mogła się skupić na fabule. Z uśmiechem poddawała się pocałunkom.
- Gdyby nie to, że jesteśmy na tarasie, i że Misiek może zaraz wrócić ze szkoły – mruczał Maciek nie odrywając się od szyi żony, a potem przechodząc na jej usta
- To co by pan zrobił doktorze?
- Pani Zarzycka, niech mnie pani nie kusi żebym teraz pokazywał co bym zrobił – odsunął się słysząc dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Objął Magdę, włączył telefon i w przeglądarce otworzył portal informacyjny.
Po chwili na taras wszedł Michał. Rzucił plecak tuż przy drzwiach i popatrzył na obejmującego mamę ojca, oczy mamy błyszczały, a na jej ustach błąkał się delikatny uśmiech. Gładziła spoczywającą na jej ramieniu dłoń Maćka i czytała książkę. Dawno nie widział swoich rodziców w takiej bliskości i musiał domyślić się co tu się wcześniej działo bo skrzywił się i pokręcił głową.
- No wiecie, tak w środku dnia – skrzywił się z udawanym niesmakiem. Nie chciał dać po sobie poznać, że na zastany widok poczuł ulgę.
- Co w środku dnia? – zapytał Maciek podnosząc wzrok znad telefonu i próbując się nie roześmiać
- No tak się migdalić – wypalił Michał – dzieci mogą was zobaczyć
- Kochanie, czy widzisz tu jakieś dzieci? –śmiejąc się Maciek zwrócił się do Magdy
- Jakie dzieci? Żadnych dzieci, tylko jednego zbuntowanego nastolatka.
Michał wstał kręcąc z dezaprobatą głową. Szybkim krokiem skierował się do swojego pokoju. Za wszelką cenę nie chciał pokazać uśmiechu jaki pojawił się na jego twarzy. Odetchnął z ulgą. Pomyślał, że teraz na pewno wszystko się ułoży. Poszedł odrabiać lekcje, a Magda z Maćkiem, jak dawniej wspólnie nakryli do stołu. Usiedli całą trójką aby zjeść obiad. Michał początkowo był skrępowany. Prawie zapomniał, że kiedyś wspólnie się przekomarzali, żartowali i lubili celebrować posiłki. Wyjazd ojca wszystko zmienił. Mama straciła humor, niewiele jadła. Miał wrażenie, że robi zakupy i gotuje tylko dla niego.
- Idę z Kacprem i chłopakami na kosza – rzucił kiedy naczynia były w zmywarce, a kuchenny stół został sprzątnięty
- Wpadnijcie potem obaj – rzucił Maciek – acha, i nie myśl, że zapomniałem o twojej chemii – pogroził synowi palcem
Michał już go nie słyszał. Kozłując piłką wyszedł z domu i skierował się w stronę boiska.
- A my co zrobimy z tak miłe rozpoczętym popołudniem – zapytał Zarzycki podchodząc do żony
- Nie wiem. Co pan proponuje doktorze? Jakieś zalecenia?
- O, zaleceń mam dla pani bardzo dużo – wyciągnął do niej rękę, a drugą uruchomił sprzęt grający – na początek trochę ruchu, proponuję taniec.
- To jeszcze poproszę receptę na wieczną miłość mężczyzny i nieprzemijającą młodość – zaśmiała się
- To pierwsze jest dostępne bez recepty w nieograniczonej ilości, nad drugim naukowcy wciąż pracują, choć w pani przypadku nie trzeba stosować żadnych specyfików – przyciągnął Magdę do siebie i jak dawniej zaczął prowadzić po dywanie
Jak zwykle w takich sytuacjach czas się zatrzymał. Wtuleni w siebie starali się nadrobić stracony, jak się wydawało, czas.
„(…)Wybacz każdy zmarnowany dzień, wybacz każdy niespełniony sen, wybacz myśli jak szalone, co nie dały żyć, tłumaczenie że to nic, wybacz słowa jak piekące łzy, dłonie gdy wypada wszystko z nich (…)”. Po salonie niosły się dźwięki spokojnej ballady i charyzmatyczny głos Artura Gadowskiego.
Tak tańczących zastali ich synowe, którzy przyszli po treningu. Spojrzeli za zasłuchanych w muzyce, wtulonych w siebie rodziców. Kacper i Michał spojrzeli na siebie. Młodszy Zarzycki wyjął z kieszeni telefon i zrobił kilka zdjęć.
- To dla Klary. Ucieszy się – powiedział widząc w oczach brata pytanie
- Chodź młody – Kacper położył dłoń na ramieniu brata i skierował go do wyjścia – pójdziemy na burgera. Nie będziemy im przeszkadzać.