Rozdział 16
Po przepakowaniu bagaży i wyprawieniu najmłodszego syna na trzytygodniowy obóz koszykarski Maciej odwiózł Magdę do Międzylesia, gdzie miała odpoczywać przed powrotem do pracy na uczelni. Zarzycki obiecał, że następnego dnia po pracy przyjedzie i przez najbliższe dni zamierzał krążyć między Międzylesiem, a Wrocławiem aby nie zostawiać Magdy na dłużej samej.
Nie przeczuwając niczego doktor wsiadł w środowy poranek do samochodu i ruszył w kierunku miasta. Być może z powodu porannej mgły nie zauważył, że na drodze dojazdowej do swojej działki minął srebrny, sportowy samochód Kamili, która postanowiła zrobić niespodziankę przyjaciółce i nic nie mówiąc przyjechała do Międzylesia.
Kiedy Magda otrząsnęła się z zaskoczenia otworzyła przyjaciółce bramę aby ta mogła wjechać na posesję. Ponownie się wyściskały piszcząc z radości jak nastolatki i z kubkami aromatycznej kawy zasiadły na werandzie. Dzień zapowiadał się słoneczny i ciepły. Kobiety zdecydowały, że najpierw wybiorą się na wędrówkę jednym z łagodniejszych szlaków, a na obiad pójdą do pobliskiego zajazdu. Po omówieniu ostatnich wydarzeń, spakowaniu butelek z wodą do podręcznych plecaków wyruszyły w drogę. Wędrowały kilka godzin, aż poczuły dokuczający głód. Zawróciły więc z zamiarem zjedzenia czegoś pożywnego we wciąż funkcjonującym Zajeździe u Teresy. Ciesząc się czystym, górskim powietrzem zamówiły placki po zbójnicku i po kuflu lokalnego piwa. Pokrzepione wróciły do górskiej chatki Zarzyckich. Ku radości Magdy Kamila przyjechała z zamiarem przenocowania. Kobieta wypakowała więc z bagażnika podręczną walizkę, a oprócz tego wyjęła prezentową torebkę kryjącą w sobie najpewniej butelkę jakiegoś alkoholu. Kamila podała przyjaciółce butelkę żółtego trunku z zaleceniem schowania jej do lodówki aby się schłodziła.
- To ajerkoniak mojej mamy. Rodzinna receptura, rozumiesz? Ten przepis przechodzi z pokolenia na pokolenie. Mama kręciła go specjalnie na nasze spotkanie.
Magda była zaskoczona. Znały się tyle lat, a Kamila nigdy nie zdradziła się tym, że jej mama specjalizuje się w produkcji ajerkoniaku.
- Dziękuję. Naprawdę. Podziękuj mamie.
W sierpniu, w górach wieczory zapadały szybko. Przyjaciółki usiadły na tarasie okrywając się kocami. Magda zapaliła stojące na deskach latarenki i świeczki zdobiące stół. Z kuchni przyniosła dwa kieliszki na niewysokich nóżkach takie, w jakich zazwyczaj pija się nalewki. Kamila rozlała ajerkoniak. Stuknęły się szkłem o szkło. Kiedy doktor Zarzycki wrócił z pracy zaskoczył go widok jaki zastał. Miał nadzieję na spokojny wieczór, a obecność Kamili na pewno przekreślała na to szanse. Wchodząc po schodkach na taras zobaczył swoją żonę i jej najlepszą przyjaciółkę w doskonałych humorach.
- Widzę, że się nie nudziłyście kiedy mnie nie było – zaśmiał się patrząc na opróżnioną do połowy butelkę i witając się z gościem.
- Kochanie, koniecznie musisz tego spróbować. Mama Kamili ukręciła to specjalnie dla nas – podniosła się żeby przynieść mężowi kieliszek, ale zatoczyła się lekko i ze śmiechem opadła na fotel.
Doktor westchnął, a Kamila zaniosła się śmiechem.
- Może już wam wystarczy? To nie jest wcale takie zdrowe. Same jajka i cukier – jęknął
- Doktorku, nie przesadzaj – wtrąciła się Kamila – jajka są od szczęśliwych kur mojej sąsiadki. A cukier? Jakby się uprzeć też może być ekologiczny. Sąsiad mamy uprawia buraki cukrowe może to akurat z tych buraków…
Magda pokręciła głową. Nawet ona, mimo lekkiego upojenia, zrozumiała, że Kamila jest dużo bardziej wstawiona. Zwłaszcza, że do obiadu wypiły po dwa kufle zimnego, korzennego piwa. Weszła za mężem do domku aby pościelić koleżance. Znała Kamilę wystarczająco aby wiedzieć, że jej wytrzymałość się kończy i niebawem przyjaciółka odpłynie w objęcia Morfeusza. Nie pomyliła się. Kamila niedługo potem zasnęła snem niemowlęcia.
- Jesteś zły? – zapytała Maćka kiedy zostali sami
- Dlaczego miałbym być zły? Cieszę się, że miałaś towarzystwo i nie nudziłaś się kiedy mnie nie było.
Magda nie wyglądała jakby to wytłumaczenie ją przekonało. Odczekała aż Maciek wyjdzie z łazienki i podała mu kieliszek z ajerkoniakiem, który przywiozła Kamila.
- Mów. Co się stało.
- Jesteś niesamowita – wyszedł przed domek i z westchnieniem usiadł na jednym z krzeseł. Upił mały łyk z kieliszka – nawet dobre.
Magda poszła za nim i usiadła obok. Czekała aż Maciek zacznie mówić. Po jego napiętej twarzy widziała, że coś się stało.
- Byłem dzisiaj u mamy. Boję się, że niedługo nie będzie mogła sama funkcjonować. Zastanawiam się nad umieszczeniem jej w jakimś ośrodku z ciągłym dostępem do rehabilitacji.
Magda objęła męża za ramiona. Matylda, mama Maćka, jakiś czas wcześniej doznała kontuzji biodra i od tego czasu poruszała się o kulach. Codzienność utrudniał fakt, że mieszkała na trzecim piętrze bez windy.
- To twoja matka, ale chyba oboje powinniśmy się zastanowić nad najlepszym rozwiązaniem, nie uważasz? A przede wszystkim porozmawiać z Matyldą. Nie możesz, nie możemy sami podejmować żadnych decyzji. Na pewno uda się znaleźć jakieś rozwiązanie, ośrodek to ostateczność.
Zarzycki upił kolejny łyk i spojrzał z wdzięcznością na żonę. Na jej czole złożył delikatny pocałunek.